Dwóch panów miało to udowodnić, przedstawić świadków. Niczego nie udowodnili, niczego nie wykazali, było również dementi zarówno ze strony Metra jak i służb archeologicznych współpracujących z Metrem Warszawskim. Minęło już pół roku i nikt niczego w tej sprawie nie wykazał.
Wygląda na to, że panowie ci chcieli pójść drogą ekologów, którzy nieraz blokują budowę by otrzymać odpowiednie wsparcie finansowe. Nawet jedna taka sprawa z ekologami skończyła się wyrokiem. Swój wniosek opieram na tym, że już na początku panowie ci wskazywali na wysokie koszty operacji, zablokowanie budowy na długi czas. To dość jednoznacznie wskazuje cele jakie im przyświecały.
Jedyne co co sprawa wykazała to tylko naiwność tych, którzy im uwierzyli.
a sprawę zgłaszano, choć część prawdy mogła i być za to pewnie celowo rozdmuchano dla efektu, bo kogo by zainteresował jednostkowy przypadek czy robotnicza plotka
Profanacja ludzkich szczątków na budowie metra. Przeczytałem informację ze smutkiem. Obawiam się, że w dzisiejszych czasach jest to powszechna praktyka. Spotkałem się z tym na wiejskim cmentarzu. Otóż grabarze dzisiaj do kopania grobów używają maszyn i w tych miejscach budują piętrowe groby a szczątki z przed wieków są wywożone na wysypiska.
To że mogą być znajdowane kości powstańców i cywili to chyba norma w tak doświadczonej drugą wojna Warszawie, karalnym jest to że swołocz wywala szczątki bo wejście archeologów opóźniłoby termin budowy.
To jest standard w tym kraju - kilka lat temu, gdy było dane mi pracować na wykopaliskach pod przyszłą autostradą A1, odnaleźliśmy szczątki w pobliżu gazociągu i wodociągu - my te kości ocaliliśmy, jednak jak nam powiedzieli "gazole" gdy oni układali nitki, znalezione kości wywalali na śmiecie by nie zawracać sobie głowy policją i archeologami - co ciekawe znalezione szkielety miały około 300 lat.
Kasa i pie.....ne terminy każą im robić takie rzeczy.
antyBLOG